Mieszkamy!
W sobotę zaliczyliśmy pierwszą nockę. Byliśmy jednocześnie szczęśliwi, zagubieni i wykończeni. Nie udało się nam wprawdzie wprowadzić do pięknie wykończonego domu, baa co więcej - przed nami jeszcze ogrom pracy. Za pewnie minie kilka dobrych lat, zanim ten dom będzie wyglądać dokładnie tak jak pragnę.
Najważniejsze, że jesteśmy już u siebie, nie musimy codziennie dojeżdżać na budowę by coś tam podłubać, spędzając więcej czasu na podróżowanie między budową a mieszkaniem. Mimo zakwasów, styranych nóg i obolałych pleców to warto było :) Cieszymy się każdą minutą spędzoną w nowym domu jak małe dzieci.
Nie bójcie się marzyć, bowiem marzenia naprawdę się spełniają :)
A teraz wyjaśniam dlaczego na blogu od pewnego czasu panowała cisza. Pomijając fakt braku czasu na opisywanie kolejnych etapów, bo cała wykończeniówka spadła na męża i na mnie, to jednak nie mieszkając obok budowy, a kilkanaście kilometrów dalej nie chcieliśmy kusić losu. Sami wiecie jak wiele jest włamań na budowę.
Myślę, że niedługo pojawią się kolejne zdjęcia z naszych poczynań na budowie. Tylko trochę ochłoniemy :)